Strona główna / Lecząc endometriozę, przywracamy kobietom płodność
ARTYKUŁY

Lecząc endometriozę, przywracamy kobietom płodność

26 czerwca, 2024
Kategoria:
Wszystko
Tagi:

Według szacunków specjalistów, nawet połowa przypadków kobiecej niepłodności to efekt endometriozy – często nierozpoznanej i nieleczonej. Ważne jest więc, aby pacjentki zmagające się z problemem niepłodności były poddane diagnostyce w kierunku tej choroby. Endometrioza nie przekreśla szans na macierzyństwo, pod warunkiem, że jest zdiagnozowana i odpowiednio leczona.

Endometrioza to choroba, która zgodnie z szacunkami może dotyczyć aż dwóch milinów Polek, głównie kobiet w wieku, w którym planują one macierzyństwo (20 – 40 lat), ale również nastolatek, jak i pań dojrzałych, po menopauzie. Według badań, u kobiet przed 35. rokiem życia, chorujących na endometriozę, ryzyko niepłodności jest dwa razy wyższe, niż u kobiet zdrowych.

– Choroba ma charakter postępujący i nieleczona prowadzi do stopniowej destrukcji narządów wewnętrznych, w tym w szczególności macicy, jajowodów i jajników, czyli narządów mających kluczowe znaczenie dla zajścia kobiety w ciążę. Powoduje powstanie przewlekłego stanu zapalnego, który poza wywoływaniem silnych dolegliwości bólowych, generuje zrosty i powoduje nieodwracalne uszkodzenie funkcji narządów. Dlatego nieleczona prowadzi do niepłodności – mówi ginekolog dr n. med. Mikołaj Karmowski, szef wrocławskiego Instytutu Endometriozy.

Ciąża u kobiet chorujących na endometriozę

Ponieważ endometrioza postępuje i czyni spustoszenie w organizmie kobiety, niezwykle ważny jest czas. Proces chorobowy trzeba zatrzymać na jak najwcześniejszym etapie. Niestety, średni okres postawienia prawidłowej diagnozy u kobiety cierpiącej na endometriozę w Polsce to około 10 lat. W tym czasie błąka się ona od specjalisty do specjalisty w poszukiwaniu przyczyny swoich dolegliwości, a  stan jej zdrowia się pogarsza. Przez te lata spada także szansa na macierzyństwo. Na szczęście, w obecnych czasach kobieta cierpiąca na endometriozę nie jest z góry skazana na bezpłodność, a choroba nie wyklucza zajścia w ciążę, pod warunkiem, że proces chorobowy uda się zatrzymać na odpowiednim etapie.

 – Ciąża naturalna u pacjentek z endometriozą jest możliwa, niejednokrotnie wymaga jednak wdrożenia odpowiedniego leczenia – farmakoterapii lub postępowania operacyjnego – mówi ginekolog Łukasz Kotarski, ekspert diagnostyki i leczenia endometriozy z wrocławskiego Instytutu Endometriozy. – Każda pacjentka z rozpoznaniem tej choroby wymaga indywidualnego podejścia: przeprowadzenia pełnej diagnostyki, dokładnego określenia zaawansowania choroby i stworzenia odpowiedniego planu leczenia dopasowanego do oczekiwań chorej – dodaje.

Należy pamiętać – podkreśla Łukasz Kotarski, – że endometrioza może przebiegać w sposób bezobjawowy i pomimo, że nie będzie powodować żadnych dolegliwości, potrafi skutecznie odebrać szansę na macierzyństwo. Zgodnie z szacunkami, co piąta kobieta chorująca na endometriozę jest niepłodna. Z doświadczeń dra Kotarskiego wynika, że wiele kobiet trafia do Instytutu Endometriozy z klinik leczenia niepłodności. – często okazuje się, że przyczyną problemów z zajściem w ciążę jest przebiegająca bezobjawowo endometrioza, lub że jej dolegliwości były na tyle znośne, że pacjentki przez lata je bagatelizowały, zadawalając się powtarzanym przez wielu pseudospecjalistów stwierdzeniem, że „taka ich uroda”. Nie o urodę tu jednak chodzi, lecz o zdrowie i możliwość posiadania potomstwa – dodaje.

Zatrzymać postęp choroby

Płodność w endometriozie najczęściej zaburzona jest z dwóch powodów: postępująca choroba powoduje zmiany w budowie i funkcjonowaniu wielu narządów wewnętrznych, powoduje także  zmiany biochemiczne w jamie brzusznej. Choroba powoduje zrastanie się sąsiadujących ze sobą narządów takich jak macica, jajniki a także jajowody, co powoduje upośledzenie ich funkcji. Endometrioza generuje także powstanie w jamie otrzewnej nasilonego stanu zapalnego, skutkującego zaburzeniami transportu komórek jajowych, zaburzeniami owulacji, nieprawidłowym transportem plemników. Czynniki zapalne negatywnie wpływają na funkcjonowanie błony śluzowej jamy macicy, skutkując upośledzeniem implantacji zarodka. Choroba ta dodatkowo, tworząc nacieki w jajnikach, istotnie obniża jakość komórek jajowych.

– Lecznie endometriozy u pacjentki z niemożnością zajścia w ciążę skoncentrowane jest na dwóch celach, gdzie pierwszym jest zahamowanie postępu choroby, a drugim utrzymanie lub przywrócenie płodności – często na drodze leczenia operacyjnego – mówi lek. Łukasz Kotarski. – Leczenie niepłodności w przebiegu endometriozy u każdej pacjentki musi być spersonalizowane – dodaje. I tak, przypadku zaburzeń anatomicznych, bardzo często konieczne okazuje się leczenie operacyjne, mające za zadanie usunięcie zrostów oraz przywrócenie prawidłowego położenia narządów – co pozwala na poprawę ich funkcji. Zabieg operacyjny, poprzez poprawę warunków anatomicznych, daje możliwość prawidłowej owulacji oraz pozytywnie wpływa na transport komórki jajowej do jajowodu.

– Takie postępowanie niejednokrotnie umożliwia skuteczne zapłodnienie, a także zwiększa szanse na prawidłowy rozwój ciąży oraz jej donoszenie. Dzięki usunięciu ognisk choroby, można uzyskać również normalizację stanu zapalnego, który negatywnie wpływa na wczesne etapy ciąży. Operacja daje szansę na stworzenie prawidłowego środowiska do rozwoju płodu – mówi lek. Łukasz Kotarski. – Niekiedy jednak, na przykład gdy choroba w sposób nieodwracalny uszkodziła jajowody, konieczne staje się sięgnięcie po metody rozrodu wspomaganego – takie jak zapłodnienie pozaustrojowe. Decyzja o wyborze sposobu leczenia wynika z zaawansowania choroby – dodaje.

Nieleczona endometrioza to niepłodność

W 96 proc. przypadków endometrioza skutkuje obniżeniem płodności. – Dlatego tak ważna jest szybka i jednoznaczna diagnoza, a co za tym idzie, rozpoczęcie właściwego leczenia.  Każdy rok nieleczonej endometriozy to pogorszenie zdrowia pacjentki oraz wzrost ryzyka niepłodności – mówi dr Karmowski.

Jak dodaje, kobiety z podejrzeniem endometriozy lub problemami z płodnością nie mogą przeczekiwać problemów czy bagatelizować ich lecz jak najszybciej powinny zgłaszać się do wyspecjalizowanych ośrodków diagnostyki i leczenia tej choroby. – Liczba specjalistów, potrafiących diagnozować i leczyć endometriozę w Polsce, choć stale rośnie, jest wciąż niewielka. Stąd te historie pacjentek, błąkających się latami po lekarzach i szpitalach – dodaje.

Agnieszka Ładocha

Położna instrumentariuszka. Absolwentka Akademii Medycznej we Wrocławiu (licencjat położnictwa). Ma 25 letnie doświadczenie zawodowe. Stale podnosi swoje kwalifikacje biorąc udział w szkoleniach i specjalistycznych kursach. Ukończyła m.in. kurs pielęgniarstwa operacyjnego dla pielęgniarek i położnych. Jest członkiem zespołu dra Mikołaj Karmowskiego od 12 lat.

Tamara Sieroń

Pielęgniarka instrumentariusza, pielęgniarka specjalista w dziedzinie pielęgniarstwa pielęgniarstwa anestezjologicznego i intensywnej opieki medycznej. Posiada 35 letnie doświadczenie zawodowe, które zdobywała m.in. w Klinice Ginekologii i Położnictwa we Wrocławiu. Ukończyła wiele szkoleń i kursów specjalistycznych, w tym kurs kwalifikacyjny dla pielęgniarek operacyjnych oraz kurs specjalistyczny z zakresu endoskopii dla pielęgniarek.

dr hab. Julia Rudno-Rudzińska


Specjalista chirurgii onkologicznej i chirurgii ogólnej. Absolwentka Akademii Medycznej we Wrocławiu, od roku 2023 – doktor habilitowany.
Doświadczenia zawodowe zdobywała między innymi w Klinice Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Odbyła również wiele staży zawodowych, szkoleń i kursów w Polsce i za granicą, w tym w Portugalii, Szwajcarii czy Niemczech. Bierze aktywny udział w międzynarodowych konferencjach i sympozjach. Jest uczestniczką i liderem projektów naukowych.
Jej główne obszary zainteresowań zawodowych to chirurgia onkologiczna, chirurgia robotowa oraz chirurgiczne leczenie endometriozy.

dr hab. n med. Marek Zawadzki

Specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej,

Pełnione funkcje;
- Koordynator Centrum Chirurgii w Wojewódzki Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu,
- Lekarz kierujący Oddziałem Chirurgii Ogólnej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu,
- Członek Zarządu Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej,
- Przewodniczący Zarządu Oddziału Dolnośląskiego Towarzystwa Chirurgów Polskich
- Członek Zarządu Sekcji Wideochirurgii Towarzystwa Chirurgów Polskich,
- Członek COLOROBOTICA Working Robotic Group of European Society of Coloproctology, (szkoły chirurgii robotycznej powstałej pod auspicjami European Society of Coloproctology),
- Absolwent Fellowship in Robotic and Minimally Invasive Colorectal Surgery, University of Illinois at Chicago (2010 -2011)


Autor i współautor ponad 30 prac naukowych opublikowanych polskich i zagranicznych czasopismach medycznych oraz monografii.
Wykładowca na polskich i zagranicznych sympozjach i konferencjach naukowych.

Historia Beaty

Trafiłam do doktora Mikołaja Karmowskiego w sytuacji, kiedy nie miałam już większej nadziei na zmianę na lepsze. I w sumie bez jakichś większych oczekiwań szłam na tę wizytę. Myślałam, że będzie tak, jak u poprzednich lekarzy. A odwiedziłam ich naprawdę wielu.

Dotychczas, za każdym razem powtarzał się podobny schemat: ból, niekiedy SOR, potem jeszcze wizyta u „specjalisty” i powtarzane jak zaklęcie „tak musi być”. I w kółko ten sam proces.

Choruję od dziecka na cukrzycę, więc kontakt ze służbą zdrowia jest dla mnie codziennością. Badania, konsultacje, lekarskie gabinety – przywykłam do tego. Tak mi się przynajmniej wydawało. Bo w cukrzycy miałam postawioną konkretną diagnozę, wdrożone konkretne leczenie, określoną dietę. I wiedziałam, czego się spodziewać, jak ma wyglądać moje życie. Tak, cukrzyca to ciężka, nieuleczalna choroba. Ale gdy się nad nią zapanuje jej objawy nie są tak straszne, jak objawy endometriozy. A endometrioza dopadała mnie co jakiś czas i sprawiała, że po prostu nie byłam w stanie funkcjonować. A najgorsze było to, że każdy z kolejnych lekarzy, których odwiedzałam zamiast jakoś wyciągać mnie z takiego stanu, mówił tylko, że z tego wyjść się nie da. To była punta lekarskich badań. W pewnym momencie zaczęłam mieć tego dość. Odechciało mi się wszystkiego. Po co mam chodzić do kolejnych lekarzy, jak i tak to niczego nie zmieni???

W wolnych chwilach, w momentach, gdy byłam w stanie ogarniać rzeczywistość, przeglądałam internet, szukając jeszcze tam jakiegoś ratunku, sposobu. A może cudu? Wiele endo dziewczyn pisało, że dr Karmowski im pomógł. Że zmienił ich życie. Nie wierzyłam, nawet trochę śmiałam się z tego określenia. Bo o takich „cudotwórcach” wiele razy słyszałam, wiele czytałam.

Postanowiłam spróbować raz jeszcze. Zebrałam w sobie siły, a przede wszystkim chęci (choć wydawało mi się, że tych już mi brak). Zapisałam się na wizytę. Nie będę wchodzić w szczegóły, jednak wyglądało to zupełnie inaczej, niż dotychczas. Specjalistyczne badania, analizy, wnioski. I coś, co mnie bardzo ujęło: empatia. Wsparcie, które po prostu czułam. Czułam też, że doktor Mikołaj wie o endometriozie naprawdę dużo i dlatego potrafi sobie poradzić z przeciwnikiem, przed którym inni kapitulują.

Dziewczyny! Mikołaj Karmowski nie jest cudotwórcą. Jest po prostu znakomitym lekarzem. Wie, czym jest endometrioza, wie, jak ją leczyć. Wie też, jak wygląda życie endo kobiet – pomógł naprawdę wielu. Dlatego jeśli zastanawiasz się jeszcze, czy umówić się na wizytę, nie czekaj!

Historia Moniki

Nieustający ból piętrzący się po skali od ośmiu do dzisięciu. Mdłości, zawroty głowy, skręty jelit. Przeszywające ataki bólu — od pępka, przez wnętrze, do samego kręgosłupa. Nie wiesz, czy masz stać, siedzieć, czy leżeć, każda pozycja jest niewygodna i równie bolesna. Termofor — pomaga na chwilę, w konsekwencji wzmaga krwotok i robi się bardziej słabo, tabletki — nie działają.

Ale przecież: "tak ma być", "ma boleć", "to sprawa dziedziczenia i genetyki", "tylko mięczaki się skarżą", "trzeba zagryźć zęby", "po ciąży wszystko się zmieni", "kobiety są wytrzymałe i wszystko zniosą", "to hipochondria i stany nerwowe, może depresja", "to wszystko dzieje się w twojej głowie — nie histeryzuj"...

Ty wiesz, co ci jest, jesteś pewna tego od tak dawna. Siedem lat diagnoz w Szkocji, w Glasgow, gdzie od lat mieszkam. Niby jedna z lepszych i największych klinik Europy. Kilkunastu specjalistów, gastrolog, endokrynolog, ginekolog... Milion nieadekwatnych badań jak rykoszetem.

Wybrałam się na wesele do przyjaciółki pod Warszawę. Zamiast na sali weselnej, wylądowałam na sali operacyjnej. Najpierw SOR — podejrzenie silnego zatrucia. Okazało się, że to rozlane zapalenie otrzewnej. Cudem mnie wyratowali, do dziś dziękuję Bogu za przyjaciółkę, bo dzięki niej trafiłam do dobrego szpitala, gdzie podjęto odpowiednie działania, mimo że badania i wyniki nie wskazywały na poważny stan.

Po operacji lekarze stwierdzili, że moje wnętrze jest opanowane przez endometriozę i potrzebuję natychmiastowej pomocy. Przetłumaczyłam wypis szpitalny na język angielski i natychmiast dostarczyłam dokumenty w Szkocji. Usłyszałam: "uratowali pani życie, czyli my już nic nie musimy robić".

Jednak potem znów to samo — powroty na SOR. Kolejny raz, nocą, wtedy, kiedy ściana cię już nie utrzymała, kiedy czarne mroczki w oczach zaatakowały do tego stopnia, że już nic nie widziałaś i nie słyszałaś. Ktoś znowu z tobą jedzie, przecież sama nie dasz rady, nawet wejście do auta to jakiś kosmos, przebieżka na Mount Everest. Standardowo na dobry wieczór wywiad z pielęgniarzami, opowiadasz wszystko, całe swoje cierpienie, tak bardzo chcesz być wysłuchana i tak bardzo chcesz pomocy!

Z 40-minutowego wywiadu zostaje oficjalnie zanotowane w systemie jedno zdanie: "pacjentka trafiła na SOR z silnymi bólami menstruacyjnymi i obfitym krwawieniem" z dopiskiem: "po podaniu środków przeciwbólowych wypisana do domu"... I tak siedem lat.

W końcu spakowałam się do Polski. Wyjechałam i zaczęłam diagnostykę na własną rękę. Po siedmiu latach starań i rozbijania głowy o ścianę już nie miałam takiej siły i motywacji, ale wiedziałam, że muszę walczyć o życie, że chcę żyć dla swojej 9-letniej córeczki. Zaprzęgłam swoją wolę życia i ruszyłam na ostateczne forsowanie systemu, po pomoc. Zawzięłam się, okrutnie!

Przeszłam szczegółową diagnostykę z kilkudniowym pobytem w szpitalu, nareszcie zrobiono mi rezonans konkretny i odpowiedni do schorzenia, zebrałam już wszystko, (endometrioza głęboko naciekająca, guz w jelicie krytycznie zasłaniający światło przewodu). Diagnoza, której byłam pewna przez te wszystkie lata, była nareszcie potwierdzona papierkiem, który tak bardzo zmienia życie w systemie... No przecież teraz to już nikt nie będzie mnie brał za hipochondryczkę... Ale co dalej? Jest bardzo źle, to już wiadome, ale do kogo teraz?

Odwiedziłam wielu specjalistów w Polsce i z całym, ogromnym szacunkiem do profesji, lat spędzonych na nauce i zgłębianiu wiedzy, ale niektóre wizyty zapewne będą do mnie wracać jeszcze największymi koszmarami.

Pierwsze spotkanie ze "specjalistą" było dla mnie zaskakująco ignorujące. Pan doktor się obraził, ponieważ na "dzień dobry" i powitanie z nim nie byłam w stanie wymienić wszystkich przedrostków dyplomowych, okalających jego imię i nazwisko...

Kolejny lekarz natomiast pominął to, że mam uczucia, duszę. Po obejrzeniu dokumentów i zrobieniu USG storpedował mnie wywodem: "Grozi pani śmierć. Ma pani dwa wyjścia: albo pani się nie operuje i wtedy rokowania są bardzo złe, albo się pani operuje i wtedy może być lepiej, choć stomia będzie na pewno, i to na stałe. Oprócz tego trzeba zrobić dodatkowe (bardzo kosztowne) badania, bo wygląda mi to na raka złośliwego. Biorąc pod uwagę pani dodatkowe schorzenia współistniejące, to nie wiem, czy się podejmę. A jak się podejmę, to nic nie gwarantuję, niech się pani szykuje na najgorsze"

Mój horror z tą paskudną chorobą na szczęście miał happy end. Do końca życia nie zapomnę mojej ostatniej wizyty, gdy już byłam totalnie zrezygnowana, spodziewałam się, że lekarz będzie wymagał czerwonych dywanów, recytowania jego tytułów naukowych, że podłamie mnie diagnozą, ale NIE, nie spotkałam tego, a usłyszałam na "dzień dobry" cudowne i uwalniające: "Jak mogę pani pomóc?".

Wiedza, konkret, otwartość, umiejętności i ogromne obycie w temacie otulało zaufaniem — myślałam, że się rozpłaczę. Ledwo się powstrzymywałam, bo przecież doktor nie znał mojej historii, nie wiedział, jak długą i ciężką drogę przeszłam, aby trafić właśnie do niego. Doktor Mikołaj Karmowski — bo to o nim mowa — okazał się tym, na którego czekałam tyle lat, tym, któremu w zaufaniu mogłam powierzyć swoje zdrowie. Tym, który mnie wysłuchał, który chciał pomóc i zrobił to w tempie natychmiastowym.

Już podczas pierwszej wizyty wykonał eksperckie USG, w którym zobaczył wszystko, wszystko to, co wcześniej dziwnym trafem było niewidzialne dla sztabu "specjalistów", przedstawił realną sytuację — nie wyimaginowane spekulacje, które odbierają oddech w sekundę. Przedstawił, co może dla mnie zrobić i zaczęliśmy działać.

Od momentu pierwszej wizyty minęły tylko trzy tygodnie do wyznaczonej operacji. Mimo że sytuacja była naprawdę bardzo poważna, doktor mnie nie "złamał", a okazał zaangażowanie i determinację, podjął wyzwanie. Przypadek był wyjątkowo skomplikowany.

Pomijając zawiłości, nieprawidłowości i spustoszenie w jamie otrzewnej, jakie spowodowała endometrioza, dochodziło jeszcze moje schorzenie: wrodzona łamliwość kości i problem z krzepliwością krwi. Mimo tego doktor Mikołaj Karmowski z zespołem stanęli na wysokości zadania i dokonali cudu! I właśnie ten ogromny cud pokazuje, że zawsze wszystko zależy od człowieka...

Dziś mija rok od radykalnej operacji, a ja ciągle łapię się na tym, że chcę zaznaczyć w kalendarzu dni mojego cierpienia, dni, w których nie będę dostępna dla świata. Zastanawiam się, kto zajmie się moją córeczką, kiedy przyjdzie ten trudny czas. Kto mi pomoże, kto zawiezie do szpitala, ale pstrykam się w nos i okazuje się, że tego już nie ma! Że to czas przeszły, tak inny od teraźniejszego... Tego już nie ma! I to jest największe błogosławieństwo, jestem wolna od tej przeklętej choroby!

Dziś, znając doktora Mikołaja Karmowskiego, bardziej widzę go jak wielkiego przywódcę, który zbiera i prowadzi wielką armię przeciw endometriozie, w kierunku wygranej i wolności. To ironiczne, gdyż żyjąc w Szkocji, myślałam, że tam mieszka Wiliam Wallace "Waleczne Serce". Jednak spotkałam go tutaj, w naszej ojczyźnie.
Dziewczyny, co wam chcę powiedzieć? To, że byłam w tej okropnej piwnicy, ale wyszłam z niej. Jestem pewna, przekonana, że każda z Was może wyjść! Czego potrzeba do wyjścia? Myślę, że przede wszystkim wiary, wytrwałości, samozaparcia, miłości własnej, ufania intuicji, bo wtedy nie pozwolicie się skrzywdzić i nie oddacie w ręce „pseudospecjalistom”...

I choć wiem, rozumiem, że są takie momenty, iż ma się naprawdę dosyć, to ja wam mówię, że jest inna droga, droga do wolności. Przeszłam nią i choć była bardzo długa i męcząca, nie żałuję ani jednego kroku, bo to były kroki w kierunku wolności!

Freedom!

Historia Pauliny

Mam na imię Paulina. Silny ból towarzyszył mi od czasu, gdy byłam nastolatką. To właśnie wtedy zaczęły się moje zmagania z endometriozą.

Jako młoda dziewczyna miałam bardzo bolesne miesiączki. Był to dla mnie ogromny problem, jednak wmawiałam sobie, że „to po prostu musi boleć”. Niestety wraz z rozwojem choroby dolegliwości stawały się coraz mocniejsze, po latach przybrały charakter stały, powoli wyłączając mnie ze wszystkich aktywności. Próbując sobie pomóc wciąż sięgałam po leki przeciwbólowe, które były tylko tymczasowym rozwiązaniem.

Endometrioza promieniowała na każdy aspekt mojego życia, w tym również psychikę. Często odczuwałam samotność i brak zrozumienia, gdyż większość osób nie potrafiła wyobrazić sobie tego, z czym się mierzę.

Pewnego dnia wylądowałam na SOR z bardzo silnym bólem brzucha, gorączką i mdłościami. Dostałam zastrzyk przeciwbólowy i zalecenie odwiedzenia ginekologa. Specjalista podczas badania wykrył torbiel czekoladową. Przeszłam operację, potem jeszcze jedną. Jednak, mimo moich ogromnych nadziei, zabiegi te nie sprawiły, że ból przestał być moim codziennym problemem. Wiedziałam, że muszę znaleźć eksperta w leczeniu endometriozy i tak trafiłam do doktora Mikołaja Karmowskiego.

Diagnoza była błyskawiczna! Doktor na obrazie USG wskazał zmiany i powiedział, że jestem bardzo poważnie chora. Jego słowa były dla mnie początkiem nowej drogi. Najpierw wdrożył leczenie farmakologiczne, po kilku tygodniach przeprowadził operację. Jednocześnie, współpracujący z doktorem Karmowskim dietetyk, ułożył odpowiedni dla mojego stanu zdrowia plan żywieniowy. Otrzymałam również wsparcie ze strony psychologa.

Po wielu latach, tych wszystkich wizytach u lekarzy, którzy nie byli w stanie mi pomóc, to, co zrobił doktor Mikołaj Karmowski wygląda na coś prostego i szybkiego. Jednak wynika to przede wszystkim z jego umiejętności. Wiedza oraz doświadczenie, które zdobył pomagając innym kobietom sprawiły, że teraz mogę po prostu cieszyć się życiem. Ból, który nie dawał mi spokoju przez wiele lat obecnie jest jedynie wspomnieniem. 

    Mikołaj Karmowski

    Specjalista ginekolog, czołowy polski ekspert ginekologii operacyjnej, chirurgii małoinwazyjnej, laparoskopowej z ponad 20 letnim doświadczeniem w skutecznej diagnostyce i przeprowadzaniu najnowocześniejszych na świecie laparoskopowych operacji leczenia endometriozy. Absolwent Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej we Wrocławiu.

    To ceniony ekspert w leczeniu najbardziej zaawansowanych i najtrudniejszych przypadków endometriozy głęboko naciekającej (między innymi jajników, jajowodów, otrzewnej, pęcherza moczowego, moczowodów, jelit i przegrody odbytniczo-pochwowej).

    Jest prekursorem holistycznego podejścia do diagnostyki i laparoskopowego leczenia endometriozy, tworząc multidyscyplinarne zespoły specjalistów: ginekologów, chirurgów onkologów, urologów, psychiatrów, fizjoterapeutów, dietetyków klinicznych, psychologów, seksulogów.